czwartek, października 29, 2009

wujek szaman

cisza wciąż trwa.

chciałbym powiedzieć, że czasu mało, że obowiązki mnie przerosły, że 'tchu mi brak'*, ale to byłoby tylko szukanie wymówki. codziennie przerabiam około 40km różnymi środkami komunikacji, rower w kącie zarasta jesiennym kurzem a jesień, przemija tak jakoś niezauważenie.
trudność tej sytuacji polega na tym, że tak naprawdę ja nie lubię nie robić nic!


i mam kłopot z samym sobą z tego powodu. wpędzam się w jakieś niepotrzebne stany psychomotoryczne, zamiast dumnie kroczyć w przyszłość (zakładając, że coś takiego w ogóle istnieje).

no nic, pora wrócić do korzeni, w najbliższy weekend idę w las poszukać swojego zwierzęcia mocy, potrzebuję się obudzić...

sobota, października 24, 2009

sza...


dzisiaj pragnę podzielić się z wami ciszą.


przeczytałem całkiem niedawno, iż na ziemi nie ma miejsca w stu procentach wolnego od hałasu produkowanego przez człowieka. podobno w latach 80 było dwadzieścia miejsc, w których interwały ciszy wynosiły do 15min. dziś są już tylko 3 takie przestrzenie.

zabawne, jak bardzo jestem nieświadomy tego zgiełku, który nas otacza. z drugiej strony od dawna wkurzam się na wszelki akustyczny brud, który wylewa się na mnie w wielu przestrzeniach. sklepy, galerie, a nawet i środki komunikacji... nie zrozumcie mnie, że staram się oceniać to co słyszę. to nie tak. martwi mnie tylko fakt, że z roku na rok następuje erozja naturalnych pejzaży dźwiękowych. tego roku w noc kupały nagrałem sobie świt gdzieś w środku lasu, kilkanaście kilometrów za miastem. teraz cieszę się, że to zrobiłem, bo pewnie za kilka, kilkadziesiąt dźwięki te usłyszymy tylko na filmach.
i jeszcze jedna sprawa, na świecie rośnie liczba osób, które przez całe swoje życie nigdy nie doświadczą ciszy.

od dziś będę ćwiczył dźwiękową świadomość żeby nie stać się ofiarą schizofonii.
wystarczy, że pośród miejskiego szumu (który kiedyś był zgiełkiem) wyłonię te dźwięki, które mnie zainteresują, rozbawią, mile zaskoczą lub w jakiś sposób oświecą. kto wie, dokąd mnie to zaprowadzi, być może w przyszłości umiejętność ta będzie podstawą do przeżycia w pejzażu 'lo-fi'.

słuchajcie z głową ;)

czwartek, października 22, 2009

czekając na zmiany...


idzie zima i cieszę się z tego powodu...

tak się zastanawiam nad obrazem tej zimy, czy białym puchem pokryje ziemię a może spowije ją w welon mgły? nie wiem i jestem bardzo ciekawy tej zimy oblicza. stęskniłem się za śniegiem. no cóż czasami tak mam. tęsknię również za szczególnie bliską mi osobą, ale tutaj nie będę nic na ten temat pisał. a co, zostawię sobie coś tylko dla siebie. przecież nie muszę się wszystkim dzielić.

jednak najważniejsze w tej tęsknocie jest radzenie sobie z nią.
ja przykładowo, tęsknotę topię w dźwiękach muzyki. nawet tutaj na tych kilku niecodziennych stronach, muzyka dość mocno odciska swoje nuty.


poniedziałek, października 19, 2009

niedziela, października 18, 2009

proekologia


jestem niepoprawnym ekologiem.
polega to mniej więcej na tym, że staram się zbytnio nie przeszkadzać mojej zielonej rodzinie, z którą żyje od dzieciństwa czerpiąc z jej łona wszystko czego w danej chwili mi potrzeba - marchewkę na przykład. no dobrze i co dalej. właściwie to już niewiele. mam swoje poglądy, ustalam zgodnie z poziomem mojej świadomości prawa, które staram się przestrzegać w swoim otoczeniu przy okazji zarażając nimi innych.
i tak o to ostatnio, popełniłem w odpowiedzi na pytanie dlaczego nie mam samochodu pewien monolog. o to jego dość znaczny fragment.

... bo widzisz jestem niepoprawnym ekologiem i uważam, że wożenie własnej dupy jest nieekologiczne. inną sprawą jest wożenie trzech dup. wtedy dopuszczam możliwość posiadania auta. bilans jest korzystny. jednak tutaj nie ma komu ze mną jeździć, ponieważ każdy jedzie w inną stronę. dlatego jedyną możliwością wydaje się założenie trzyosobowej rodziny. jednak aby to zrobić muszę być pewny, że będę potrafił zabezpieczyć przyszłość moich bliskich. no i tutaj właściwie dochodzimy do sedna tego dość złożonego problemu, bo jak pewnie już zauważyłeś sprawa rozbija się o gotówkę, a właściwie jej brak. więc teraz będziesz miał jasny obraz sytuacji, jak Ci powiem, że najnormalniej w świecie mnie na auto nie stać.

tak to jakoś zarejestrowała moja pamięć i właściwie nie wiem jak to odebrał mój rozmówca. nie do końca miałem czas aby czekać za odpowiedzią, musiałem złapać autobus.

oczywiście to wszystko co opisałem wcale nie musiało się wydarzyć poza moją wyobraźnią.

* photo: Paweł Ordan

sobota, października 17, 2009

kiedy w głowie szumi

od kilku dni chodzi za mną jak cień. budzi mnie rano, wieczorem zaś nie pozwala zasnąć. w ciągu dnia pojawia się kilkakrotnie rozpraszając moją uwagę. ale nie mam jej tego za złe, w końcu zrodziła się po to, by odcisnąć piętno na pamięci. a teraz pragnę przedstawić ją szerszemu gronu, być może i wam na jakiś czas pozytywnie zawróci w głowie.
piosenka bo o niej mówię jest składową całego albumu noszącego tytuł 'białe wakacje'. poczyniła go kapela o dość statycznej nazwie 'ścianka'; posłuchałem sobie tej kapeli w kilku albumach, no i co tu dużo pisać są gut!
tak właściwie to nic o nich nie wiem, no może poza tym, że są dość skomplikowani muzycznie. ale właśnie dzięki temu śmiało mogę postawić ich na czele ... chociaż właściwie to nie. nie będę bawił się w szufladkowanie, tym bardziej, że tak szerokiej rozpiętości tonalnej w dyskografii żadnego zespołu jeszcze nie spotkałem. zachęcam wszystkich do posłuchania.
gorąco polecam...

wtorek, października 13, 2009

nyktynastia


wielu ludzi ma zabawny zwyczaj - otwierają się dopiero wtedy, gdy zapadnie zmrok. spowici w oparach przemielonego tysiącami oddechów alkoholu i fajek, okraszeni kawałkiem nocnego potu, rozpoczynają snuć opowieści o swoich czynach. uśmiechają się w ten czas tak jakby weselej, zapominają na chwilę o swoich codziennych koszmarach, czerpią energię z nocy.

zabawne jest to, że podobnie zachowują się niektóre gatunki kwiatów. u nich nazwa się to nyktynastią czy jakoś tak.


stoję okrakiem w umarłym lesie
nad porcelanowym drzewem
wylewam smutki, ciężkie żale
na plastikową ziemię
sprzedając przy tym
resztkę swego człowieczeństwa.

noc ze swoim bezchmurnym niebem jest magiczna. wielu potrafi to docenić i bez obaw oddaje się w jej objęcia.
to co za dnia wydaje się być odległe, nocą jest na wyciągnięcie ręki. oczywiście mam tu na myśli gwiazdy. złapałem już ich kilka nocą w dłonie. wydaje się to być dla wielu niemożliwe, ale jednak rzeczywistość jest bardziej zaskakująca niż mogłoby się to wydawać. oczywiście wymaga to ogromnej cierpliwości i odrobiny poświęcania i mimo, że nigdy nie uda nam się złapanej gwiazdy posiąść na zawsze; to jednak dla tych dosłownie kilku chwil warto się dla niej zmoczyć. nie bez kozery piszę o moczeniu, ponieważ aby móc złapać gwiazdę trzeba się zanurzyć w ciemnej toni wody.
i już.

środa, października 07, 2009

przy wieczorze...


siedzę w szerłudzkim w lesie obok człowieka w kapturze i dumam o jesieni. piękna ona, nasza polska. złota, ruda, pełna ostrych kontrastów. fajnie, że jest. cieszę się za każdym razem z jej oblicza. i wiem, że jeszcze da mi niejeden powód do narzekań, ale i tak się cieszę. i to jest najważniejsze.


a za ścianą:
karkówka w zespół z marchwią, czosnkiem, pomidorem i cebulą na podwójnym gazie. wesoło tam u nich, że aż kipi. zrobiło sobie towarzystwo posiadówkę - na gorąco się skrzyknęli - i teraz się parzą w parach na parze i pysznie się przy tym bawią.



wtorek, października 06, 2009

w zamyśleniu


smutny paź, dumnie siedzi w oknie

nim nastała noc, skończył śnić o tańcu
to nie dzień przemyka po ogrodzie
tylko jego cień w koronach drzew

szumi.


wielu dopytuje, co się dzieje, że tutaj taka cisza. no cóż dopadła mnie jakaś szara codzienność na przemian rozbijana brakiem łączności z wirtualnym światem. z tej o to okazji zapisuję myśli do zeszytów kilku, na kartkach, które potem się jakoś tak zapodziewają i na ścianach pokoju, po którym krążą między podłogą a sufitem moje myśli.
spędzam długie chwile na łonie zasypiającej natury. wraz z nią przygotowywuję się do zimy. nawiasem mówciąc coś czuję, że tego roku będzie to wspaniała zima. no dobra inaczej, chciałbym bardzo aby była jedną z piękniejszych jakie do tej pory widziałem. zapuszczam się w siebie coraz głębiej aby się z sobą porachować. tak po prostu drążę dążąc do sedna. wspominam, rozważam, decyduję o przyszłości.
w miedzy czasie staram się otworzyć na wszechświat ogólnie rzecz ujmując. przeczytałem niedawno, że "w jednym błysku słońca mieści się więcej tęcz niż w najpojemniejszej ludzkiej wyobraźni". niby nic takiego a jednak chwyta za serce.
dużo też spędam czasu nad rozważaniami dotyczącymi 'alternatywnej rzeczywistości'. coraz bliższy jestem tego zdania, że w międzyczasie, ba nawet dokładnie w tej samej chwili, jedno z moich alternatywnych ego, robi coś zbliżonego do tej czynności, którą ja właśnie wykonuje z taką małą różnicą, że tamta czynność jest zupełnie inaczej obciążona historycznie (w alternatywnej rzeczywistości istnieje alternatywna historia). dla uproszczenia i nadania jakiegoś z góry przerysowanego schematu powiem tak. być może istnieje taka rzeczywistość, w której białe to czarne, a czarne to białe. proste nie?
poza tym wyczulam swoje instynkty, dostrajam receptory do każdej z płynących chwil. pomyślice teraz co jest tak naprawdę ważne. wszystkie błache i ulotne jak ulotki chwile, wschody i zachody słońca, wiatry i deszcze, radość i łzy. wszystko to jest zajebwabiście ważne, bo przecież to właśnie te chwile tak na prawdę sprawiają, że jestem tym kim jestem. świadomość tego powoduje zmianę rytmu serca. czy jestem dobrym człowiekiem? żeby się specjalnie nie rozczulać nad tym pytaniem napiszę w ten sposób. według ogólnie przyjętych norm społecznych jestem uczciwy. cała reszta jest nie do ocenienia, przynajmniej z mojego punktu widzenia.
wracając jeszcze do chwil, wiem jedno, że bardzo trudno jest je doceniać. o wiele łatwiej jest marudzić, narzekać. że zimno, że ciepło, że wiatr na przeciw. nauczłem się jednego, że wiatrem nie należy się przejmować bo on zawsze jest wszystkiemu przeciwny. Nawet wtedy kiedy wieje w plecy.