sobota, września 18, 2010

kosmos jest fajny

sobota popołudnie, mała wskazówka celuje w sześć na tarczy zegara, duża natomiast oscyluje gdzieś koło dwunastki. poza permanentnym bałaganem wokół mnie i we mnie, żadnych oznak życia na tej planecie. kosmos, nieprzejednana chwila czasu i nie czasu jednocześnie. 
duża wskazówka opadła już nieco od pionu o ledwie kilka stopni kątowych (ten układ wskazówek przypomina nieco wzwód u mężczyzny w - cokolwiek te kwiaty miałyby znaczyć - kwiecie wieku), i ciągle nic się nie wydarzyło.


to może chwilę o tym?
przeczytałem ostatnio w 'obojętnych planetach' krzepkowskiego, że 'wiatr kosmosu jest inny - brak mu krzyku przelatujących mew i szumu liści [...]. jest cichy i podstępny - uderza w rakiety znienacka, łamie je, wypełnia czarnym, rozpaczliwym brakiem czegokolwiek.'
albo to;
'meteory to latające ryby kosmosu [...] samotny zaś kosmonauta jest jak zagubiony w oceanie, zawieszony gdzieś między uciekającym z każdą przebytą milą niebem, a ostatecznym dnem zabłąkany żeglarz z własnoręcznie wystruganym sekstansem... jak rozbitek na mizernej tratwie, tak astronauta goni podrygujące w teleskopach [...] rozchybotane gwiazdy. czasem osiąga swój cel, lecz czasem...'
w jakiś niepokojący sposób to opowiadanie jest niesamowite, kolorowe i wielopoziomowe, tak jak odwiedzane przez bohatera planety, które zwiedza w poszukiwaniu swojego miejsca, gdzieś z dala od przeludnionej 'ziemi dwa'. 
książka warta wieczoru.


ale wracając do tematu przewodniego to ciągle nic - poza tym, że obie wskazówki wiszą pionowo w dół... teraz obie rozpoczynają wędrówkę w kierunku nocnej strony zegara, żmudnie będą się wspinać ku północy, by chwilę później wejść w poranek...
to już jednak dla mnie za dużo!



czas dynastii

uwielbiam ich!
mają wzloty i upadki, jak to bywa w czasie totalnej improwizacji, ale jak już wszystko się ułoży jak należy człowiek boki zrywa.
tutaj jako statysta występuje pan poniedzielski. resztę zobaczcie sami...

czwartek, września 02, 2010

piff, paff



jak to w życiu bywa,
 zupełnie przez przypadek i to w chwili, kiedy słaniając się przed komputerem miałem zamiar opuścić, to dość niewymiarowe 'okno na świat'....
był wieczór wczorajszego dnia, a może dzisiejszej już nocy?, kiedy to zbliżała się godzina 0 - godzina, w której wszystkie myśli kładą się spać - w odruchu bezwarunkowym pomyślałem o tym samym, co znaczy, że pomyślałem:
- warto położyć się spać, za chwilę spóźnię się na pociąg i niczym nieskrępowane sny odjadą, ale dokąd?... 
...no właśnie tylko one znaczy, że sny wiedzą gdzie odjadą.
w dalszych czynnościach zbliżających mnie do peronu na kanapie, a wykonywanych już właściwie na autopilocie, zobaczyłem ostatnią zakładkę w przeglądarce, a tam była już ona...


kliknąłem w 'play'
najpierw ciarki, później
jeżący się włos, dalej było już tylko
lepiej, piękniej, 
bardziej niesamowicie...


a cóż takiego ujrzałem w oknie przeglądarki? 
od dłuższego czasu jestem użytkownikiem potralu?, serwisu?, mniejsza o szczegóły. jest to francuska stronka co się zowie deezer i zupełnie legalnie i za darmo można posłuchać sobie, stworzonych przez się playlisty. mało tego, stronka jest tak skonstruowana, że podsuwa słuchaczowi własne propozycje. standard. teraz właściwie wszystkie serwisy działają w ten sam sposób. piszę teraz, bo z deezerem przyjaźnię się od dobrych 7 lat.
zresztą to wszystko jest mało ważne przy tym co jest poniżej.


a poniżej jest martina topley - bird, kobieta o (jak się wydaje) ptasim głosie i świetnymi pomysłami na muzykę. po przesłuchaniu albumu 'some place simple' jestem wciąż pod ogromnym wrażeniem, jak dojrzała jest to propozycja. dojrzała a do tego wyśpiewana niewinnym głosem, czystym, dźwięcznym. 
album zawiera 15 utworów, właściwie 15 wokaliz skromnie okraszonych kroplami akompaniamentu, kilku solowych zagrywek. całość podana w postaci około 40 minutowej uczty, uczty dla ciała i ducha.
chcąc być szczerym muszę napisać, że dawno czegoś takiego nie słyszałem. 
zresztą
posłuchajcie sami...


środa, września 01, 2010

szortpress

nic tak nie stawia na nogi jak szklaneczka whisky, gorąca kąpiel i...


... wiadomość, że pan P. tworzy nową partię 'ruch palikota - nowoczesna polska'.
 sam zainteresowany deklaruje się, iż będzie w lekkiej kontrze do rządzącej partii (chyba, że coś mi umknęło), poza tym będzie naciskał na oświecenie państwa, odpartyjnienie kościoła, prowadził dyskusje światopoglądowe. z miłą chęcią w swoich szeregach widzieć będzie młodych ludzi, którzy - jak sam mówi - "...weszli w dorosłe życie po roku 1989,..." 
z miłą chęcią poobserwuję dalszy rozwój tych planów a zainteresowanych odsyłam do lektury najnowszego Przekroju.


a wracając do whisky i kąpieli...
właściwie to nie ma do czego wracać, przyjemne chwile, ot co!