środa, października 20, 2010

tyłem do przodka

zauważyłem, jeżdżąc w pociągu lub innych środkach komunikacji, że jeśli istnieje taka możliwość siadam tyłem do kierunku jazdy.
i niby nic nienormalnego w tym jest, wielu tak robi, ale czy na pewno to jest normalne?
wielu, którzy są zmuszeniu usiąść tyłem, robią wszystko żeby to zmienić. próbują -zresztą nieskutecznie - się zamienić na miejsca ze współpasażerami, siadają co najwyżej bokiem, albo wiercą się pokazując każdemu chętnemu swoje wielkie niezadowolenie. ba są też i tacy, którzy silni duchem, rzadziej wiekiem, kontynuują swą podróż na stojąco.
i czy to jest normalne? przecież wszyscy ci ludzie, których tutaj opisuję najwyraźniej czegoś się boją.
zacząłem przeglądać statystyki, ale nie wynika z nich nic szczególnego, poza tym, że ludzie podróżujący tyłem odnosili mniej obrażeń, ale umieralność wydawała się być taka sama i zazwyczaj wynikała z przyczyn banalnych. mianowicie współpasażer jadący przodem do kierunku jazdy, z racji braku jakichkolwiek pasów bezpieczeństwa, nie zapinał ich i w chwili zdarzenia całą swoją masą odrywając się od swojego ciepłego, bezpiecznego miejsca lądował właśnie na koledze z naprzeciwka. co stanowiło dość trudną do przebrnięcia barierę pomiędzy życiem a śmiercią. 
ale dość luźne badania statystyk, które przeprowadziłem nie uspokoiły mojego skrytego ja. coś, w zachowaniu opisywanych osób, nadal budziło we mnie niepokój. 
postanowiłem przejść do ataku. zacząłem podpytywać współpodróżnych. 
odpowiedzi były tak różne, jak różni są ludzie. 
początkowo na prowadzenie listy podejrzanych wysunął się błędnik, jednak przestał mieć znaczenie tak szybko jak się pojawił. najczęściej padała odpowiedź: 'nie lubię' jednak bez podania przyczyn.
błędnik wykluczyłem ponieważ, w dobie internetowych aptek, nanotechnologii i globalnej miniaturyzacji, świrujący błędnik można podratować lekami.
i znowu zostałem z niczym. mało tego zacząłem sam odczuwać histerię.


dałem sobie z tym wszystkim spokój. pojeździłem na przód i nazad, obserwowałem już tylko siebie i chyba zrozumiałem co jest na rzeczy.
jeżdżę tyłem bo lubię. lubię patrzeć w przeszłość, która z tego punktu siedzenia roztacza się za oknem. 
no tak, ale zaraz ktoś mi zarzuci, że boję się przyszłości.
no cóż, nie myślałem o tym w ten sposób, chociaż z drugiej strony przyszłość jest tak nagła, że wychodząc jej na przeciw, można ją przegapić.
tyle strachu o nic.

2 komentarze:

Anka W. pisze...

Ciekawa teoria - muszę się zastanowić, w którym momencie zaczęłam siadać zgodnie z kierunkiem jazdy ( wcześniej miałam tak jak Ty).
Fajnie mysleć, że patrzę w przyszłośc... :)

ananke pisze...

telepatia czy cóś... jadąc pociągiem do domu zastanawiałam się nad tym samym. i mi wyszło, że przeciwnie. i też mi się to z przeszłością skojarzyło... chociaż dziś jak wracałam, usiadłam tam, gdzie było miejsce i przodem wypadło tym razem. to chyba nie ma reguły. najbardziej się ciesze z tego, że w przypadku podróży pkp mogę jechać tyłem i mój błędnik nie robi większych sensacji... buźka