piątek, października 31, 2008

drogą mleczną



na autostradzie pośrodku niczego,
mknące z naprzeciwka komety
snopem światła darzą.
w blasku ich ogonów,
staję się pędzącym autem
i tylko wielki wóz nad głową
toruję drogę dla moich marzeń.

przydrożne krzyże


Zbliża się dzień, pełen przerysowanych twarzy. Ludzie ogarnięci szaleństwem reklam, plastykowym życiem, tego szczególnego listopadowego poranka, zaglądając do szafy pełnej obłudy wraz z najnowszą kolekcją od armaniego, przywdziewają niecodzienną maskę smutku.
Bo przecież cmentarne alejki mogą spełniać rolę wybiegu. Więc dlaczego się nie lansować?

Jednak bardziej interesują mnie historie przydrożnych krzyży. Pojedyncze ołtarze wiary i niewiary. Wiele z nich ma własną historię. Pozostałe, nadgryzione zębem czasu świadczą swoim jestestwem o zapomnieniu.

Dzisiaj wracając z pracy, łapiąc stopa przy jednym z przydrożnych krzyży spotkałem pewne małżeństwo. Na początku byli zdziwieni moją obecnością, w jednak - muszę im to przyznać - dość dziwnym miejscu. Ale to ja zacząłem rozmowę.
- Dzień dobry, Państwu - zagadnąłem niby to zainteresowany ich obecnością.
- Dzień dobry panu. Pan zapewne do Poznania próbuję się dostać - stwierdził bliżej nie scharakteryzowany mężczyzna.
- W zasadzie to ma Pan rację. Czy będę niegrzeczny jeśli się zapytam, dlaczego Państwo się zatrzymali akurat przy krzyżu? Muszę przyznać, że zanim tutaj doszedłem obserwowałem trochę Państwa, próbując zatrzymać jakiegoś łaskawego kierowcę. Dodam od razu, że jest mi przykro i bardzo współczuję Państwu straty bliskiej wam osoby.
- A, to? Nie, to nie tak. Tak naprawdę to nie znamy historii tego krzyża, tak jak 45 innych z tych okolic. Może to dziwnie zabrzmi, ale my z małżonką, odwiedzamy te miejsca, które wyglądają na zapomniane i zapalamy świeczkę na święta zmarłych. Wydaje nam się, że dla tego Kogoś, może to coś zmienić.
- eee..., no tak, hm... Oczywiście, że tak - odpowiedziałem zaskoczony pięknem chwili w jakiej się znalazłem - jestem pewien, że ta osoba to docenia.

30minut później byłem już w domu z głową pełną zachwytu i jeśli mam być szczery, to nie zapomnę tej chwili. I jeszcze dziś zapalę świeczkę na przydrożnym krzyżu po drodze w rodzinne strony.