czwartek, czerwca 10, 2010

SailHO!!



no i stało się!
obłażę, linieję, sypię się i co tam jeszcze przyjdzie na myśl.
i nic nie dało wcieranie oliwki, natłuszczanie kremami, w łazience pod lustrem mam całą stertę topowych nawilżaczy naskórnych i nic. nawet sposób mojej babci nic nie zdziałał.
obłażę ze skóry.


w poprzedni weekend pokazywałem grupie 'szczurów lądowych' jak sobie poradzić z żaglówką na wodzie a pogoda była iście żeglarska - słońce i wiatr blisko czterech w skali. jednak dwa razy po siedem godzin dały o sobie właśnie znać totalną rozsypką skóry. no cóż. 
żeby nie było, przypiekłem się już w piątek podczas szykowania jachtu do zbliżającego się kursu a w trakcie jego trwania chroniłem się przed słońcem odzieniem wraz z filtrami w tubkach do nanoszenia na ciało. nic to jednak nie dało.
dziś wyglądam dość śmiesznie choć mój letni brąz przypomina ten kalifornijski, to jest poprzeplatany wieloma białymi złuszczeniami.


ale...
jutro jest piątek a zaraz po nim weekend, no i powtórka z rozrywki.
wiatr, słońce, żagle, woda i grupa rozbrykanych kursantów.
a na wypadek gdyby afrykański wyż poskąpił wiatru porzucamy cumą do celu, no i wykręcimy kilka śrubek na bączku.

Brak komentarzy: