dziś obudziłem się z mocnym przeświadczeniem, że coś muszę zrobić z moim zbimbrowanym fengszuj. no to odkurzacz - raz, się odkurza. no to pranie - dwa, się pierze. no i kasztan - trzy, zdecydowanie z biurka przeprowadził się na okno. Jest dobrze, odzyskałem niezachwiany spokój i zjadłem smaczne śniadanie, w jakże niecodziennym otoczeniu swojego odświeżonego fengszuj. a teraz?
no cóż, jak się czeka na telefon, to jest tak, że w końcu zadzwoni. dziś już dwukrotnie mnie pocieszył. miało być boatshow, ale będzie rower. tak, to jest to, co bardziej mi odpowiada. czy aby na pewno to wszystko dzięki przeniesieniu kasztana? wierzę, że właśnie tak ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz