jest niedziela, chyba? właściwie to lepiej dla mnie by było, żeby nie był to poniedziałek - bo w domu siedzę, wygodnie na kanapie a w poniedziałek to ja nie mam tak lekko.
no dobra przyjmijmy, że jest to niedziela. zakładając, że wczoraj była sobota -czego jestem pewien - to dziś po przespanej nocy powinna być niedziela. i zapewne tak jest. no chyba, żebym pospał zdziebko dłużej. a rano obudziłem się z przeświadczeniem, iż troszku pospałem.
hmm... i fałszywa pobudka była, tyle, że poza dziwną świadomością dziś nie wiele wniosła w moje teraz.
piorę bo święta były i wyjazd z kumplami się udał. skończyliśmy się alkoholem bezlitośnie i żadni niemamocni by nie pomogli zapanować nad pierwotnymi instynktami, które przez nas przemówiły. po całym dniu refleksji dochodzę do wniosku, że warto. świadome wyzbycie się własnego ego zatrutego całymi latami wychowania powoduje, że na chwilę upojenia stajemy się obdarci ze wszelkich skamieniałości cywilizacji być może właśnie w tych krótkich chwilach stajemy się... sobą!?. byle nie za często. bo strasznie to szarpie człowiekiem, i nie których głowa boli i żołądek z racji czego co niektórzy są w kropce. ale to nie moja kropka, hihi.
fantastycznie, dzięki chłopaki
kubie, tomie, stefanie oby starczyło motywacji na kolejne wypady za miasto
3 komentarze:
pozazdrościć tylko :)
Aby Ci się darzyło w tym roku :-)
Prześlij komentarz