dziś jestem nieswój. chodzi coś za mną i chodzi. odwracam się i niczego ani nikogo za sobą nie dostrzegam. no i tak to trwa i trwa. zaliczyłem sklep w nadziei, że coś tam odnajdę i co, ano nic! wyszedłem z jednorazówką po brzegi wypełnioną rzygaczami. czym są rzygacze. no cóż, czipsy, batony, żelki i obowiązkowo browar, coby łatwo przez rurę przechodziło - poślizg musi być. więc jak się po tym wszystkim nie wyrzygam, to już na pewno będę zaniepokojony.
a wirus? tak jakby już sobie poszedł. chociaż wciąż dostrzegam jakieś anomalie w działaniu sprzętu, ale to chyba fobia jest.
ostatnio zatrzymałem się w pisaniu. od jakiegoś czasu nic mi przez pióro nie przeszło. szkoda, bo czuję ogromną potrzebę ale jakoś kiepsko idzie jak naciskam, więc odpuściłem i czekam... czekam... czeeekaaaam... i już to czekanie stało się dla mnie jak odchodząca fototapeta ze ściany - co najmniej niezręczne. no ale co, czekać będę, może właśnie teraz jak się porzygam to mi się wszystko w aparacie pisarskim rozwiąże. Liczę na to i wierzę, że właśnie tak będzie. Poza tym śniegu brak, ale zimowo za oknem więc może pora ułożyć pióra do zimowego snu?
2 komentarze:
jeśli już to niecodziennie raczej
stawiam na to, że jest w ciągu
Prześlij komentarz