wieczorny dzień upływa mi pod znakiem bluesa.
zaczęło się jakoś tak nieśmiało z samego rana, jeszcze przed szóstą kiedy przez okno do mojego pokoju wlewały się pomarańczowe promienie ze wschodu słońca. w tedy właśnie po długim przeciąganiu się chwyciłem za gitarę i tak jakoś zostało mi do teraz, że blues.
fajnie jest kiedy w duszy gra i już naprawdę nie ma znaczenia w jaką melodię układają się nuty płynące z serca, bo przecież muzyka łagodzi obyczaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz