poniedziałek, lipca 19, 2010

...mosiądze wyglancować....

trochę się schłodziło, przez co na mapie kraju namnożyło się punktów pełnych nawałnic i innych gwałtownych zdarzeń.
 jednak to jeszcze nie wszystko, podobno od jutra powracamy na pogodowej mapie polski, do ciepłego lata (czytaj powyżej 30 stopni). a co za tym idzie?, ano idą grzyby i inne zarodniki. już dziś odczułem ich obecność w nosach kichających przechodni, a co dopiero będzie jutro? 
właściwie to mam to w poważaniu, jutro będę znów na przystani glancował kabestany, polery, handrelingi, itp.

wtorek, lipca 13, 2010

"love me two times"



week spędziłem nieco inaczej niż ostatnie razy, ale jakże cudownie i doskonale.


z moją ukochaną udaliśmy się na nadmorski rekonesans. byliśmy w kilku miastowych wioseczkach nad bałtykiem w celu nieokreślonym, jednocześnie opalając się i chowając przed słońcem zarazem. skwar nie do wytrzymania! piasek miał pewnie z 60 stopni celcjusza, albo i więcej. woda, jak to na wybrzeżu w zależności od wioski wyraźnie odczuwalna różnica w temperaturze. 


zainteresowanych zachodem słońca nie szło zliczyć. nad morzem wygląda całkiem okazale, chociaż uważam, że wschód jest piękniejszy.


a właśnie, moja piękność zachwycała się nadmorskim piaskiem skropionym promieniami tonącego w morzu słońca co też z wielką werwą uwieczniała naciskając raz po raz spust migawki w aparacie. nie powiem kilka foto wyszło całkiem nieziemsko.


to było w sobotę. kolejnego dnia eksplorowaliśmy zatokę. 
goniąc za słońcem dokarmialiśmy mrówki łupiną od słonecznika, słuchając przy tym o ludzkich troskach, przyglądając się beznadziejnym metodom wychowawczym. no cóż już wiemy, gdzie jeździć na korepetycje z awantur rodzinnych :)
gorąc jeszcze większy niż w sobotę, trudniejszy do zniesienia niż dzień wcześniej. pyszny pstrąg rekompensował jednak niedogodności pogodowe.


kilka fotek w galerii po prawej - zapraszam


p.s.
moja piękności ma dzisiaj imieniny, dlatego dla mojej ukochanej ślę moc radości i przyjemności. wszystkiego naj moje skarbie :*

wtorek, lipca 06, 2010

ślesin 2010



kolejny weekend minął i znowu spędziłem go pod żaglami.
tym razem było nieco rywalizacji - regaty o błękitną wstęgę jeziora ślesińskiego - z której wyszedłem z załogą zwycięsko. w 3 kolejnych biegach zajęliśmy trzy pierwsze miejsca w swojej klasie. 
było ciekawie 29 jachtów w 4 klasach na pierwszą boję wychodziło ze wspólnego startu. możecie sobie tylko wyobrazić jaki to był kocioł (sędziowie 2 razy przestawiali linie start-meta z powodu braku miejsca dla tylu jachtów. 
i jak to odpowiada jeden z moich załogantów na pytanie jak poszło - "udało się wyjść z portu i bezpiecznie do niego wrócić, jestem szczęśliwy". nic dodać nic ująć.




po dwóch nocach na dość rozkołysanym jeziorze, jeszcze dziś wszystko mi pływa na biurku. ech trzy lata spędzone na lądzie i proszę, człowiek się nawet od bujania odzwyczaja.


a w tygodniu...
praca, praca, praca...