środa, listopada 12, 2008

rozmowy z lustrzanym odbiciem…


- eeeee pipku, myślałam, że coś napiszesz.
- wiesz jak jest. w głowie natłok myśli, emocje, uczucia… jest mi ciężko wszystko to ubrać w słowa tak, aby w efekcie wybrzmiało coś ponad bełkot.
- to co? wspólny czas nazywasz bełkotem?
- niczego nie nazywam, tłumaczę tylko, że potrzebuję czasu, aby zrozumieć własne myśli… jak sądzisz, czy coś jest ze mną nie tak?
- ale będziesz mnie kochał?

- niczego innego nie pragnę, jak tylko doświadczany miłością, patrzeć jak pięknie posuwa cię czas.
- boże, kocham cię, jesteś cudowny.
- wystarczy zwykłe pipku i wiesz co? jestem świadomy swoich uczuć. czasem – tak jak dziś - nie potrafię ich nazwać, jednak nie mam z tego powodu żadnych wątpliwości. dajesz mi siłę. gdy patrzę na ciebie wypełnia mnie niecodzienna radość.
- szaleję za tobą pipku!, puść mnie!, muszę się ruszyć!
- ostrożnie, ufam ci... i lubię swój język - w całości.

Brak komentarzy: