środa, grudnia 10, 2008

nie ma jak w domu

padam na twarz, tudzież bardziej potocznie - na ryj, zresztą nie ważne jak zwał i tak się obtłucze, bo przecież ziemia z gruntu jest twarda, a posadzka tym bardziej. więc się chyba położę, żeby uniknąć wtulenia w podłogę. chociaż z drugiej strony ile osób może się pochwalić tym, że zabłądzili we własnym pokoju w drodze do łóżka i spędzili noc na glebie z paneli, desek, parkietu czy czego tam sobie chcecie, a w bardziej skrajnych stanach wyczerpania - nawet na parapecie? glebę już ćwiczyłem, nawet kilka razy z rzędu. zabawne jest to, że to wystarczyło aby odnaleźć swój ulubiony kawałek podłogi, bez którego się już nie wyśpię. więc jak już się zglebię u się na włościach to prędzej czy później wyląduję na parkiecie tuż obok łóżka, bez względu na to gdzie bym się złożył pierwej. a parapety, no cóż jeszcze wszystko przede mną. będąc mały, byłem za mały aby się na nie wspiąć, później tak jakby z różnych przyczyn zapomniałem o nich, ale teraz na nowo myślę o śnie na parapecie. koniecznie muszę o tym pomówić z moim architektem od wnętrz, coby uwzględnił jakiś szeroki wygodny parapet dla mnie i snu, w moim domu marzeń.

Brak komentarzy: