niedziela, maja 17, 2009

i już!


na początku maja znalazłem się z czarownicą na wzgórzu w jakiejś części okolic miasta. wysokie to ustrojstwo było, a nam też nie chciało się normalnie, jak ludzie szlakiem, ścieżką dreptać, więc poszliśmy przełajowo, czyli ostro pod górę. było kilkanaście niekontrolowanych uślizgów na pojesiennozimowym podłożu, odrobinę zwątpień i mega szybkie walenie serca z dość poważnie spłyconym oddechem.
ale wleźlim. dało radę.
to co na górze w poprzednim dialogu naznaczyłem, więc na dziś to wszystko.


Brak komentarzy: