dotarłem do się wreszcie. po prawie tygodniowej nieobecności wróciłem i wreszcie czuję się gut. na początek szybkie porządki a zaraz potem kwiecista uczta. troszkę się przesuszyły w tym czasie, na szczęście niewiele bo i pogoda za oknem sprzyjała. obawiałem się o po cichu o akwarystyczne kwiatki, na szczęście mają się dobrze i może nawet lepiej. zobaczymy jak zareagują na moją obecność. kto wie może się odzwyczaiły?
co mnie tutaj czeka? muszę znaleźć pracę - to podstawa. oszczędności się kończą. z drugiej strony to co się dzieje na rynku pracy zasługuje na 'fenomen roku'. niby praca jest - ale jej nie ma. byłem w wielu firmach, które ogłosiły chęć rekrutacji nowych pracowników, osobiście. po kilkudziesięciu minutach rozmowy, każdy pracownik odpowiedzialny za nabór, bez wyjątku stwierdzał, że nie szukają nikogo nowego do pracy. a na ich pytanie: 'skąd się pan o nas dowiedział', zgodnie z prawdą odpowiadałem, że z ogłoszenia. dziwili się co nie miara, prawie wszyscy. nie wiem czemu to ma służyć, być może podnoszeniu statystyk, a może nie. z drugiej strony nie obchodzi mnie to zbytnio. po prostu muszę znaleźć pracę i już.
poza tym piszę pracę dyplomową za pół roku się bronię. i to jest dopiero orzech do zgryzienia. ale twarde mam zęby więc sobie poradzę. a co!
do tego wszystkiego po cichu przemycam codzienne wycieczki rowerowe po okolicach. tylko dlaczego zawsze jest tak, że pada akurat wtedy, gdy pedałuje z dala od domu? tego też nie potrafię rozgryźć. ale nawet jest to całkiem przyjemne.
2 komentarze:
współczuję Ci tego poszukiwania pracy. kiedyś sama to przerabiałam...nic przyjemnego, może człowieka zdołować, ale widzę, że Ty jesteś pełen optymizmu - i tak trzymaj. kiedyś w końcu znajdziesz :-)
pozdrawiam ciepło!
oby jak najszybciej ;)
Prześlij komentarz