piątek, czerwca 26, 2009

nagabywanie

siedzę już pół miesiąca (albo i dłużej, czas mi się zatarł i stracił swe ramy), nad stworzeniem czegoś w pythonie. wiem, że za pół roku jak tak dalej pójdzie będę nie lada specjalistą od tego języka, ale teraz jakoś ni w ząb pojąć nie mogę o co kaman i jak się dobrać do zadania, które muszę wykonać. i śnią mi się już po nocach skrypty, pętle, klasy, co rusz tworzę nowe klasy i definicje, ale kiedy nad ranem budzę się na nocnym speedzie i wklepuję to do interpretera, wychodzi z tego niezła kabała - znaczy nic sensownego. za małą mam głowę do tego wszystkiego. się raczej nie nadaję a tu jeszcze presja i wśród najbliższych mi osób już zauważam znaki zniecierpliwienia. po co mi to wszystko? owszem potrafię skonfigurować sieć, zoptymalizować windę i pogrzebać w html'u, xml'u czy co tam jeszcze jest, ale nie czyni mnie to informatykiem. nie wiem po co mi to. mogłem się zająć grafiką, ale dałem się namówić na programowanie i się męczę. ok, zgadzam się, że to ciekawe jest i bardzo inspirujące, ale nie rozumiem większości przez co muszę długo siedzieć nad dowolnym problemem. a kolejka ważnych spraw wcale się nie skraca, wręcz przeciwnie osiąga rozmiary coraz bardziej zbliżone do nieskączoności

def zadanie:
....for rozwiązanie zadania:
........if wszystko działa(rozwiązanie):
............ return satysfakcja(rozwiązanie):
.......if rozwiązanie (poprawnie):
print "możesz się zająć ważną rzeczą z kolejki"
.......else wróć do początku (zadanie):


tak to jakoś niby wygląda.... syf. i mam już dość!

Brak komentarzy: