wtorek, marca 30, 2010

i co z tą nocą??

zalewa nas chińszczyzna, tajwańszczyzna i sam nie wiem co jeszcze z tamtych rewirów kontynentu.
znany fakt, chiny wyprodukują wszystko, w każdej ilości i za niewielkie pieniądze. teraz kiedy zdobywają technologię na miarę XXI wieku, nawet o jakości nie ma co za dużo dyskutować. nawet jeżeli buty, koszulka, czy cokolwiek innego nie dotrwa do końca sezonu, to co tam. nie bez kozery kosnumpcjonizmu (jest takie słowo?) uczymy się od naszych braci z zza oceanu. popsuło się to się kupi nowe, przecież mam saldo w banku stać mnie.
dziś wracając z basenu popełniałem takie sobie właśnie frywolne pomyślunki i jakże mnie zaskoczyła wystawa pewnego stoiska przed wejściem do tunelu prowadzącego w kierunku dworca pkp. właściwie mijam to stoisko za każdym razem, kiedy wracam po kilkudziesięciu minutach taplania się w wodzie. podziwiam gospodyni tego przybytku. poczciwa 'pani babcia', z którejś z okolicznych wiosek przylegających do miasta, a połączonych z nim koleją, jest rekinem biznesu niskobudżetowego. reaguje na każde zachwianie na rynku konsumpcyjnym momentalnie wypełniając swoimi chińskimi towarami lukę na rynku. ot przykład: śniegi zaczęły topnieć stoisko z ciepłymi skarpetami, rozbudowało się o kilka par kolorowych kaloszy. wystarczy, że niebo przesłoni ciemna chmura na stoisku znajdziemy parasole. obrotna 'pani babcia'.
dzisiaj wracając po raz kolejny ujrzałem gospodynię ze swoim już lekko rozklekotanym straganikiem, nadszarpniętym przez ząb czasu i warunki atmosferyczne.
a na straganiku już rozgościła się wielkanoc, ze swoimi palemkami, pisankami, barankami, koszyczkami wszystko made in china (sprawdziłem z niedowierzania). znalazłem nawet zestaw dla zagonionych przez konsumpcję rodaków, składający się ze wszystkiego co powyżej i opakowane dodatkowo w koszyczek wyłożony jakimś nitohawtowaną serwetką.
eh...
znowu święta.


3 komentarze:

Paweł Ordan pisze...

chcesz zielone kaloszki w beżowe groszki, czy może niebieskie w kolorowe kropy?

Paweł Ordan pisze...

byłem spojrzeć dzisiaj i nie było. dzisiaj 'pani babcia' miała tylko wodery. czyżby sezon wędkarski się zbliżał?

Tom pisze...

konsumpcjonizmu jest;)