środa, czerwca 09, 2010

pomiędzy szosami

od kilku dni jeżdżę sobie po okolicznych wioskach, wioseczkach, miastach i miasteczkach, pomiędzy polami, lasami, wzdłuż i w poprzek rzek. i jest fajnie. 
nie żebym się lenił, bo mam przysłowiowy zapieprz, czasami nie ma gdzie rąk włożyć. jednak okoliczności, które mnie spotykają rekompensują mi cały włożony trud. cały czas wożę ze sobą aparat, być może znajdę się w odpowiednim miejscu i czasie, aby zafocić. ale nie jest to proste. najtrudniejsze jest to, że te naprawdę dobre zdjęcia kreują mi się w najmniej odpowiednich momentach. bo tu pobocze za wąskie żeby się zatrzymać i przy okazji  banda rozwścieczonych maruderem (czyli mną) przedstawicieli handlowych za plecami, używających dróg lokalnych do przeskoczenia z punktu a do punktu b z niemożliwą do osiągnięcia na drogach krajowych prędkością, nie narażając się przy tym na fotoradary. 
biedne ludziska w tym okresie muszą być strzępkiem nerwów, bo to przecież gospodarz musi pole przeorać, łąkę skosić no i przede wszystkim dostać się na swoją rolę. a to już oznacza, że musi pojawić się swoim ursusem na drodze. i tu zonk. 


w moim pojeździe osiągam setkę po 263sek. (jak chce mi się czekać), po kolejnych 180-ciu mam już prędkość graniczną czyli coś koło 107km/h. jednak ważniejsze jest to, że po niecałych 45-ciu sek. mam siedem dych na blacie. a to jest mega fajna prędkość. jeżdżąc zwykle o wiele mocniejszym autem, przestałem zauważać to wszystko co mnie otacza. kto z was nie pamięta swoich pierwszych rodzinnych wycieczek, gdzie za dzieciaka siedziało się z nosem wpisanym w szybę auta. a teraz? każdy pragnie tylko śmignąć do celu, byle jak najszybciej. 
więc podróżuje sobie pomiędzy polami, lasami, wzdłuż i wszerz rzek, po wzgórzach i dolinach i obserwuję, obserwuję to wszystko o czym już dawno zapomniałem. widzę to, co próbowałem sobie wyobrazić składając pojedyncze słówka w zdania, zapisane w elementarzu. jestem szczęśliwy, bo, o to na nowo dostrzegam sens słów 'podróże kształcą'.



Brak komentarzy: