czwartek, września 29, 2011

bez ładu i składu

po raz kolejny wczytuję się w krzepkowskiego, który przenosi mnie do świata, gdzie ludzkość aby przeżyć musi kolonizować inne planety. nie do końca jestem przekonany, czy akcje kolejnych jego opowiadań toczą się w  nam znanym układzie słonecznym, czy już czytelnik jest przenoszony daleko poza jego obszar. bynajmniej zwarta akcja podzielona jest pomiędzy poszczególnych obserwatorów-bohaterów, tak jak ma to w zwyczaju, więc czasami ciężko jest się połapać w fabule. jednak jest coś niesamowitego w jego książkach. najzabawniejsze dla mnie jest to, że nawet jak czytelnik wraz z bohaterem trafia na chwilę na ziemię, to wydaje mu się ona taka... nudna, tak chyba to jest dobre słowo. 
nie wiem co takiego kierowało andrzejem do pisania tak zakręconych opowiadań, jednak wiem, że jest świetnym obserwatorem i narratorem i jego powieści łyka się jak pigułki na sen. 
no właśnie jeżeli mówimy o snach, to krzepkowski jest doskonałym ich inkubatorem.


i jeszcze jedno, za oknem słonecznie i wietrznie. tak jak lubię.
od rana próbowałem przepedałować kilkadziesiąt kaemów, jednak po dwudziestu już miałem dość. może to i lepiej? jestem w lekkiej rozsypce więc nie czuję się zbyt komfortowo poza murami, a tu przede mną weekend, woda i żagle. taniec na ostrzu brzytwy czas zacząć! 

Brak komentarzy: