niedziela, listopada 16, 2008

obmyty ze złudzeń


no i co? ano nic. zupełnie wspaniale się czuję. Rower jest jednak zawsze na miejscu, chociaż coraz trudniej jest mi sie do niego przekonać. dziś mimo iż przemokłem bez reszty, byłem w miejscach, które kiedyś, gdzieś z okna pociągu i samochodu widziałem. i jest mi z tym wspaniale. tym bardziej, że wcale nie chciałem dziś trafić do tych miejsc, to jakoś to wszystko potoczyło się jak we śnie - zupełnie niecodziennie. wielokrotnie musiałem się dziś przekonywać, że to wszystko nie jest snem. i jeszcze ten deszcz na koniec, obmył mnie z resztek niedowierzania. spływał po mnie kroplami, rozkosznie mnie przy tym doświadczając. no i wnętrze radością płonie, bo jakby inaczej to wszystko, co poza, mogłoby mi się przytrafić.
właściwie mogło by - ale na pewno bym tego nie zauważył.

Brak komentarzy: