piątek, listopada 14, 2008

rozmowy z lustrzanym odbiciem ...

- co teraz robisz?
- medytuję... wiesz czuję, że znów mnie przytkało więc próbuję odetkać ten korek.
- coś się stało?
- nie nic. jest dobrze. a teraz proszę popatrz na mnie w milczeniu. skupiam się na twojej postaci.
- ale po co? wystarczy, że otworzysz oczy i już mnie zobaczysz.
- to nie tak, wiesz o tym tak samo jak ja.

***

- wiesz miałem sen, chociaż nie do końca jestem pewien czy spałem. zaczęło się jak zwykle, od medytacji, by chwilę później skoncentrować się na zasypianiu. i tak już pozostało. nie do końca się orientowałem gdzie jestem, próbowałem odnaleźć jakieś znajome miejsca, rzeczy - cokolwiek, co by uświadomiło mi gdzie jestem. Ale nie mogłem skupić się na nich wystarczająco długo, aby zrozumieć na co patrzę. Jednak jestem przekonany, że była ze mną jeszcze jedna postać. właściwie to było ich więcej, ale jedna szczególna. I tutaj też, nie potrafiłem się skupić na tyle, by móc dojrzeć wyraźne kształty. Jednak miałem świadomość obecności. i trudno jest mi napisać co właściwie widziałem. dla mnie to była energetyczna kula, choć jej kształt nie zawsze był regularny, czasem jak się mocniej skoncentrowałem widziałem jak ten strumień energii przybierał bardziej ludzki kształt, ale bez szczegółów. widziałem ciągłe mienienie się barw z przewagą ciepłych żółci, czasem spektrum przechodziło w kierunku brązu, ale to wszystko i tak było w najjaśniejszych odcieniach. w którymś momencie nie widziałem już nic innego, jak tylko tą jedną mieniącą się i wciąż zmieniającą swój krągły kształt energię?.
- czy dlatego właśnie teraz medytujesz?
- myślę, że właśnie dlatego. przez cały dzisiejszy dzień widzę wciąż ten sen - wystarczy, że zamknę oczy.
- i jak myślisz, co to może być?
- przecież znasz moją odpowiedź, więc dlaczego pytasz?
- masz rację, sprytny jesteś, muszę bardziej uważać, ale wróćmy do pytania:
czy jesteś gotów usłyszeć swoją odpowiedź?
- wiesz, przez cały dzień o niczym innym nie myślę, jak tylko o tym czy jestem gotowy. nie zrozum mnie źle, nie mam tutaj na myśli strachu, niepewności. jednak za każdym razem, gdy próbuję to wszystko nazwać, coś odrywa moją uwagę i w podświadomości pojawia się coś na kształt klepsydry - jakby wszystko w okół mówiło mi, że to jeszcze nie czas.
- więc, co teraz? posłuchasz tego głosu?
- myślę, że pójdę się napić, ochłonąć trochę, chociaż wiesz tak samo jak ja, że nie przestanę o tym myśleć. może jak ogłuszę pewne nawyki, to runie klatka uwarunkowań społecznych i spojrzę na wszystko inaczej.
- jednak nie poddajesz się zbyt łatwo - otworzysz wreszcie oczy?
- a muszę?
- powinieneś, twój budzik w papciu za chwilę zacznie dzwonić.

Brak komentarzy: