czwartek, stycznia 15, 2009

grafitowy pejzaż

przez wiele dni, a teraz patrząc na to wszystko z innej perspektywy - miesięcy a nawet lat, dokądś zmierzałem. nigdy nie widziałem celu, nie potrafiłem również dostrzec kierunku swojej wędrówki. po prostu szedłem, może przez pustkowie, ale nie koniecznie. były pustynie, kaniony, stepy, pofałdowane łąki z owcami, lasy na wzgórzach i budowle w oddali - ale to wszystko było jakoby widma jednocześnie będące materią. od kilku dni, miesięcy a nawet lat moja uwaga jest zwrócona na coś szczególnego. nie wiem co to jest - na pewno jakaś monumentalna budowla z kamienia, może grafit - jednak od jakiegoś czasu pojawia się zawsze, ale przeważnie nie zajmuję się tym, jakoby to było mało istotne. od dwóch dni zmierzam szlakiem, który prowadzi mnie - tak myślę - do podnóży tej budowli. dziś natrafiłem na pierwszego strażnika. postać bez twarzy, ale z wyraźną mimiką. dobrze zbudowany, ubrany w coś co przypomina budulec budynku. przez to wygląda jak wyryty w skale i chociaż nie widziałem żeby wykonał jakikolwiek ruch, ta stojąca postać ma w sobie wiele dynamiki. dziś skrzyżowaliśmy nasze spojrzenia, jego chłodne, ociekające napięciem zawsze gotowe do błyskawicznej zmiany obserwowanego obiektu. powiedział? mi a raczej otrzymałem taką świadomość, że aby iść dalej muszę odpowiedzieć na zadane sobie pytanie. zupełnie nie wiem o co się zapytać, liczyłem na to, że jak lepiej się przyjrzę budowli, która wciąż była daleko, pytanie samo się rzuci na język. zamiast tego zorientowałem się, że grafitowa?! budowla jednocześnie jest tętniącym życiem miastem?! (odebrałem to jak coś, co swoją strukturą i architekturą zostało wzorowane na kopcu termitów) i ruinami bez bytów materialnych, ale nie bez życia. chyba się już domyślam jakie pytanie sobie zadam kolejnym razem.

Brak komentarzy: