środa, kwietnia 15, 2009

po świętach

wielkanoc - czas namaszczenia jajek, łapania zajęcy, biegania z wiadrami, przeżywania nieco innej paschy.

a ja tak po prostu skupiałem się na witaniu nowego świata, takiego bardziej wiosennego. pamiętacie co pisałem o oczekiwaniu na zapachy. no więc zastałem co chciałem, więc nasycałem - i nasycam - się do woli.

lubię ten czas.
i już!

dziękuje małgosiu, za ten cudny czas :*

a dziś poczyniłem rower.
ostatnio coraz częściej, dlatego cieszę się szalenie. po ostatnim lecie kiedy było mi medycznie zabronione kręcenie korby nogami, trochę mi się oblało w kilku strategicznych miejscach.

więc depnąłem na pedały żwawo czwarty raz w tym miesiącu i po kilku głębszych oddechach znalazłem się 10 kilometrów dalej. a jakie widoki przy tym, mówię wam macie czego mi pozazdrościć. no ale jadę dalej, nasycam oczy, nos i uszy, bo przyjemnie dookoła więc dusza rada.


pomyślałem sobie w końcu, że pora wracać - jakoś się tak oddech spłycił i rwać się zaczął - no cóż wyłazi ze mnie przeleżany sezon. no to wracam, ale nasunął mi się pomysł, żeby zahaczyć o dość popularne miejsce rekreacyjne w mieście, biegnące na około jeziora.
jednym słowem - komercha. a tam coś niesamowitego, bo w około tego niczemu niewinnego jeziora, na asfaltowych szlakach setki ludzi w sportowych szortach uciekających od kilogramów, co się z nimi w zimie zakolegowały. poza tym cała masa kanapowców, którzy piloty od tv zamienili na butelkę z piwem w przyjeziornej knajpie. no cóż wiosna jest dla wszystkich. i nie zrozumcie mnie źle, ja wcale nie neguje ani nie oceniam innych, przecież robię dokładnie to samo, ale jest coś co mnie odróżnia od całej masy, joggerów, rolkarzy, rowerzystów, chodziarzy. zastanawiacie się co, powiem wa m: po prostu się uśmiecham, świadomy zmian, które się dzieją właśnie dziś, konkretnie teraz.
uśmiecham się i już.


Brak komentarzy: