pojechałem rowerkiem przepalić fizycznie jakąś beznadziejną deprechę.
bywa. jesień się zaczyna, czuć to każdego poranka a i później podczas dnia złota polska nas nie dopieszcza.
po dwóch godzinach pedałowania, okazało się, że po raz kolejny się zgubiłem.

nie potrafię sobie wytłumaczyć, jak to się stało, ale stało się i co teraz?
ano nic, usiadłem na zwalonym pniu pośrodku runa leśnego, wyciągnąłem z plecaka termos i aparat i się zadumałem na dłuższą chwilę. zabawne było to, że wcale nie zastanawiałem się gdzie jestem, ale jak jestem.
a byłem, oj byłem...
jesień wcale nie jest taka straszna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz