wtorek, marca 29, 2011

wiosna, wiosna

może tego nie widać na pierwszy rzut oka, jednak praca wre.
tak jak już wspominałem wczoraj usuwanie antyfoulingu nie należy do najprzyjemniejszych prac, jednak czasami warto to wykonać. 

otrzymałem dzisiaj w nagrodę kilka odcisków na dłoniach, odparzeń na poszczególnych palcach, ale i tak jest super. kolejny dzień na świeżym z widocznymi oznakami postępów w pracach. 


i pewnie jest to całkiem prozaicznie, jednak oglądanie efektów swojej pracy ma w sobie coś oczyszczającego. w mgnieniu oka człowiek zapomina o troskach i chociaż przez chwile w tych dziwnych czasach, ma swoje własne święto. 


jak widać na zdjęciach, procedura jest banalnie prosta, wystarczy posmarować przygotowaną powierzchnię do usunięcia budyniowatym czymś o zapachu bliżej nie określonym (co niektórzy są w stanie odnaleźć w tym zapachu budyń, jednak ręczę, że to tylko budyniowato wygląda), następnie odczekać kilka minut, po czym za pomocą widzianych skrobaków spróbować dziadostwo usunąć. słowo 'spróbować' ma tutaj kluczowe znaczenie. ten ogrom pracy, który można powyżej podziwiać został wykonany w czasie mniej więcej 5h, z małymi przerwami na złapanie oddechu. 


nie jest łatwo, ale to było wiadomo z góry. jednak każdy słoneczny dzień przybliża nas do osiągnięcia całkowitego sukcesu. poza tym, jest bardzo przyjemnie spędzać czas na świeżym i obserwować otoczenie, które jakby nie było właśnie zaczyna się wybudzać ze snu po długiej zimie. słychać coraz więcej różnych nawoływań pośród wszelakiego ptactwa wodno - lądowego, czuć specyficzny zapach wody i widać nieśmiałe odrosty pośród traw i drzew na przystani. plan jest taki, by za dwa tygodnie to maleństwo już bujało się na wodzie, więc nie pozostaje nic innego jak zakasać rękawy i...
trzymać kciuki ;)

2 komentarze:

tom pisze...

przyjemnego nakładania i zdejmowania. naświeżym, oczywiście- powietrzu;)

Paweł Ordan pisze...

dziękówka, jak się nudzi zapraszam :) odwdzięczę się jak już jachty zejdą na wodę ;)