wtorek, marca 29, 2011

wiosna ma zapach żelkotu

przyszła wiosna.
jakoś specjalnie swoim początkiem nie rozpieszcza, jednak dzisiaj można było swobodnie spędzić czas na świeżym. a skoro za oknami jest przyjemnie, postanowiliśmy z trzonem braci żeglarskiej 'odśnieżyć' co nieco sprzętu na przystani. 


wszem i wobec ogłaszam, iż przygotowania do sezonu 2011 właśnie się rozpoczęły. a co za tym idzie? praca, praca i jeszcze raz praca. wielogodzinne medytacje nad dopieszczaniem kadłubów jachtów, zdzieranie starego antyfoulingu (powłoka zapobiega przed porastaniem części podwodnej kadłuba glonami), by położyć nowy, wszelkie uzupełnianie ubytków w laminacie oraz laminowanie tych części kadłuba, których nie da się zaszpachlować.
na rozgrzewkę chwyciłem za szlifierkę oscylacyjną, załadowałem papieru o gramaturze 320, i tak już było przez mniej więcej kolejnych  5 godzin. 

zabrałem się z tym sprzętem za 'poziomkę'. jachcik, który w zeszłym roku udało nam się uratować przed zezłomowaniem. włodarze prawdopodobnie postawili na nim krzyżyk, a tu proszę. jacht przez cały sezon wypływał wraz ze szkółką żeglarstwa od początku czerwca do końca listopada.
po kilku godzinach w pyle burta prawa przejrzała na tyle, żeby można było określić zakres dalszych prac, w między czasie zostały dokonane próby na wspomnianej wyżej warstwie antyfoulingu (to to brązowe bordo na zdjęciach). muszę tutaj nadmienić, że nie poznałem nikogo pośród żeglarzy, którzy na samą myśl o usuwaniu antyporostówki z dna nie dostają dreszczy. najogólniej, chyba najbardziej nielubiana robota przy jachcie.

a jutro znowu, słońce, jachty i szumna keja. na razie wygląda to dość nietypowo (pośród zimującego na brzegu sprzętu ciężko jest dojrzeć chociaż kawałek wody), ale za miesiąc będzie już nieco inaczej.

Brak komentarzy: