środa, stycznia 07, 2009

z archiwum porannych słabości


tak sobie przeglądam szuflady przeróżne, te biurkowe i elektroniczne też. i tak o to natrafiłem na odrobinę zabawnej treści. pomyślałem sobie, że po raz kolejny podzielę
się tym fragmentem siebie. poza tym jestem wychłodzony strasznie, więc jakoś wena moja się wyziębiła i jakoś nie chce mnie obłaskawić swoją magią. ale nie marudzę, żeby nie było.

podoba mi się. zima. mróz, że aż pod stopą trzeszczy. w Mediolanie skończyła się sól do posypywania dróg i SREBRNA STRZAŁA nie wyjechała do Rzymu. fajnie u nas tylko koło 20 na minusie i dziś śniegu spadło drobinę. ale pięknie jest i to mnie cieszy.
a teraz do czytania marsz.



„A po co mi karteczki, przecież mam doskonałą pamięć!?”


30 sierpień, 2008 - 20:21 — paword

znalezione o 3.12 nad ranem w "szufladzie" ze snami (gdzieś koło piątej klepki) ;)


Gdzieś na peryferiach niedużego miasta, o bliżej nie określonej strukturze społecznej, ekonomicznej, politycznej. W pięknie wykończonym aczkolwiek pospolitym domu, położonym na opadającym ku rzece stoku, minuta po minucie przewalają się godziny. Ding, dong, ding, dong… Zabytkowy zegar (taki kolumnowy, z długim wahadłem i kluczem do nakręcania) w stylowo urządzonym salonie, z plazmą i kominkiem, oznajmia stuleciem tradycji godzinę szesnastą. Salon, taras, ogród. Dwie pszczółki zabiegają o względy uradowanej słońcem stokrotki. Ponad pełnym radości ogrodem do oczu obserwatorów – jeżeli w danej chwili takowi by się znaleźli – dociera widok niedużego miasteczka o trudnej do określenia charakterystyce.

Miasteczko, ogród, taras, salon. Spokojne piątkowe popołudnie, było.
- Dlaczego nie odbierasz telefonu kiedy nas nie ma w domu?! – rozpoczęła się kolejna godzina mego życia.
- A po co? – zapytałem – Czyż nie posiadacie bardzo osobistych telefonów komórkowych?
- To nie jest teraz ważne, skoro telefon dzwoni, należy go odebrać!
- Ale przecież to nie są telefony do mnie!
- A jakby to było coś ważnego, może babcia, dziadek, ktoś z firmy!
- Przecież cała nasza rodzina, współpracownicy, klienci i znajomi mają w swoich spisach telefonicznych nasze numery komórkowe i potrafią ich użyć. Więc uważam, że jakby to było coś NAPRAWDĘ WAŻNEGO, na pewno by nas znaleźli. A właściwie to was – do mnie nie ma ważnych spraw. Poza tym nikt nie wie, że u was teraz mieszkam i wszyscy zainteresowani, dzwonią do mnie na komórę.
- Jak telefon dzwoni należy odebrać. Koniec rozmowy. Kropka!

Salon, taras, ogród, pszczoły, ogród, taras, salon. Kilka kanałów w telewizji później.
- Jednak nie będę odbierał telefonów – rzekłem w przerwie reklamowej jakiegoś familinego serialu udającego życie – Korzystam z waszej gościny do czasu aż dojdę do siebie, za co jestem wam bardzo wdzięczy. Jednak, za żadne skarby nie przekonacie mnie do odbierania telefonów pod waszą nieobecność. I tak są adresowane do was i dobrze o tym wiecie. Macie dość kasy żeby zatrudnić sekretarkę, poza tym telefon, który wam kupiłem, jest bardzo nowoczesny i posiada automat z bardzo seksownym głosem informujący interesantów o waszej chwilowej nieobecności. Mało tego, jest nawet krótka instrukcja obsługi, co należy zrobić w takim wypadku zaraz po usłyszeniu sygnału.
- I co z tego, że jest przecież dobrze wiesz, że niewiele osób się tam nagrywa, co najwyżej klienci i ludzie z firmy.
- No to już chyba samo świadczy o tym, że nic ważnego do przekazania nie mają, skoro nie są skłonni się nagrać. Poza tym lepiej żeby się nagrywali, przecież jestem na prochach i dobrze wiecie, że z pamięcią mam teraz problemy - kurde nie pamiętam co przed chwila zjadłem chociaż pamiętam dokładnie, że coś z talerza brałem. Czy aby na pewno? – więc wole nie ryzykować, że zapomnę czegoś wam przekazać.
- Potrafisz pisać, czy może już też zapomniałeś? Możesz zrobić użytek z kartki i długopisu.
- Nie dziękuje, mam doskonałą pamięć – na co dzień bez farmaceutycznych prochów - i nie będę jej kalał jakąś notką w zeszyciku. To nie jest w moim stylu. Uważam, że skoro telefony nie są do mnie, to nie odbieram. A jak będzie coś ważnego to się nagrają, zadzwonią ponownie, bądź złapią was na komórce. Tak będzie najlepiej, poza tym już chyba pora zrezygnować z telefonu stacjonarnego. Ale to wy tu mieszkacie i to wasza decyzja. – zwycięstwo smakuje najlepiej, kiedy przeciwnik się go nie spodziewa.
Ups. A jednak, nie do końca jest różowo. Wychodząc z salonu przypomniało mi się coś, co wróżyło czarne chmury nad moją głową.
- A ha, bo bym zapomniał. Dzwoniła kobietka z rządu w sprawie jakiegoś przetargu na auta, że wygraliście i prosi o niezwłoczny kontakt w tej sprawie – oznajmiłem lekko zmieszany.
- Hura! Super – rozległy się okrzyki radości w salonie. -
- Wiedziałem, ze jesteśmy najlepsi i dadzą nam ten kontrakt – powiedział uszczęśliwiony fathero – Widzisz, jednak te prochy, aż tak bardzo ci nie szkodzą, jak nam tu wciskasz. Jak chcesz, to doskonale wszystko pamiętasz!
– A kiedy dzwoniła? – zapytał.
- We wtorek w zeszłym tygodniu – rzuciłem z tarasu, idąc w stronę stokrotki.

Brak komentarzy: